Ot co to się porobiło.....
Czy pracuje, czy leży, radnemu się należy
Część powiatowych radnych nabiła swoich wyborców w butelkę i nie przychodzi na posiedzenia komisji ani sesje. Problem w tym, że wysokość ich diet nie zależy od nieobecności i radni nie chcą się zgodzić na zmianę takiego stanu rzeczy
Przez kilku powiatowych
radnych kompromituje się cała rada. Najpierw kandydaci przekonywali wyborców, jak bardzo będą dbać o ich interesy. W kampanii wyborczej obiecywali, ileż to spraw ,,załatwią’’ i czym będą się zajmować. Gdy jednak zostali wybrani, nie uczestniczą w posiedzeniach komisji problemowych, ani nawet w sesjach.
Już dwa miesiące temu Mieczysław Łuczak, przewodniczący Rady Powiatu Kaliskiego, apelował do radnych o udział w posiedzeniach komisji. Zdarzył się nawet przypadek, że podczas posiedzenia nie było quorum i komisja nie była w stanie zaopiniować projektów uchwał. Wydawało się, że ustna reprymenda podziała na radnych mobilizująco, ale niestety, przyniosła odwrotny skutek.
– Chciałby zaapelować od radnych o udział w posiedzeniach komisji – mówił w miniony wtorek Paweł Kaleta, przewodniczący Komisji Organizacyjno - Statutowej. – Wczoraj na posiedzenie komisji przyszło zaledwie dwóch radnych.
Czy się pracuje,
czy się leży
Niestety, takie postępowanie radnych jest ściśle powiązane z obowiązującymi zasadami wypłacania diet. W przeciwieństwie np. do Rady Miejskiej Kalisza, w powiecie kaliskim radni otrzymują stałe diety, które nie są powiązane z ich aktywnością. I tak, jeśli np. radny zapisał się do dwóch komisji problemowych, otrzymuje co miesiąc stałą dietę, niezależnie od tego, czy uczestniczy w posiedzeniach, czy też nie.
– Zgłosiłem propozycję, aby dieta była uzależniona od uczestnictwa radnych w pracach i sesjach, ponieważ przypatruję się zjawisku absencji radnych kolejną kadencję i widzę, że jest coraz gorzej – przyznał przewodniczący w rozmowie z ,,Życiem Kalisza’’ i podczas ostatniej sesji Rady Powiatu Kaliskiego podjął działania w tej sprawie – chciał, by rada zobowiązała Zarząd Powiatu do przygotowania odpowiedniej uchwały, która regulowałaby tę kwestię. Niestety, radni nie podzielali stanowiska przewodniczącego. Wprawdzie wszyscy zabierający głos zgadzali się, że absencja na posiedzeniach komisji splendoru radzie nie przynosi i że coś z tym trzeba zrobić, ale chętnych do poparcia pomysłu przewodniczącego nie było.
– Może dajmy sobie jeszcze trochę czasu, na przykład trzy miesiące, niech to będzie okres próbny dla nas – mówił Stanisław Błaszkowiak, który również w kratkę przychodzi na posiedzenia komisji, a nawet sesje. Zainteresowania przyjęciem uchwały, która skutecznie dyscyplinowałaby radnych nie było nawet ze strony radnych, którzy bardzo poważnie traktują swoje obowiązki. Na szczęście takich nie brakuje – 100-proc. frekwencją mogą się pochwalić Dorota Karpieko, Bogdan Barański i Benedykt Owczarek, a jedną nieobecność mają Alicja Łuczak i Artur Szymczak. Poza tym nieobecności niektórych radnych (przewodniczącego Łuczaka czy starosty Krzysztofa Nosala) są usprawiedliwione, bo zdarza się, że gdy obraduje komisja, wykonują oni swoje obowiązki w Poznaniu czy Warszawie.
Na drugim biegunie jest radny Józef Dancewicz, który dotychczas zdołał opuścić wszystkie posiedzenia komisji, do których się zgłosił! Radny nie przychodzi również na sesje – dotychczas odbyło się siedem posiedzeń, a Józef Dancewicz uczestniczył w zaledwie dwóch. Mimo wszystko postawa radnego Dancewicza nie dziwi zbyt wielu obserwatorów powiatowej sceny politycznej – już w poprzedniej kadencji radny Dancewicz również był rzadkim gościem posiedzeń komisji i sesji. Na początku listopada 2010 roku, a więc na trzy tygodnie przed wyborami, Józef Dancewicz zrzekł się mandatu radnego, ale jednocześnie wyraził zgodę na kandydowanie do rady Powiatu Kaliskiego nowej kadencji. W wyborach, które odbyły się 22 listopada 2010 uzyskał 234 głosy i ponownie został radnym.
– Nie będę tego komentował – przyznaje Józef Dancewicz, w rozmowie z ,,Życiem Kalisza’’. – Jestem już radnym trzecią kadencję i mógłbym książkę na ten temat napisać. Na diecie radnego mi nie zależy – sam proponowałem, żeby radni zrzekli się diet i przekazali pieniądze na hospicjum w Rożdżałach, ale zainteresowania nie było. A czy będę jeszcze uczestniczył w posiedzeniach? Zobaczymy.
Przez kieszeń do rozumu
Problemu wagarów radnych nie ma w przypadku Rady Miasta Kalisza. Można się spodziewać, że dzieje się tak ze względu na zmniejszenie diet w przypadku nieobecności. Tę kwestię reguluje odpowiednia uchwała, przyjęta jeszcze w 2006 roku. Zgodnie z zapisami, za każdą nieusprawiedliwioną nieobecność na sesji, radny otrzymuje dietę mniejszą o 30 proc., a za każdą nieusprawiedliwioną nieobecność na posiedzeniu komisji, dieta jest zmniejszana o 10 proc. W przypadku radnych, którzy pracują tylko w jednej komisji, nieobecność jest jeszcze bardziej kosztowna i wynosi 40 proc. całej diety. Z kolei radny, który nie zasiada w żadnej komisji i nie przyjdzie na sesję, pozbywa się 70-proc. swojej diety.
http://www.zyciekalisza.pl/?str=157&id=100614