jasiek20 pisze: ↑18 lis 2021, o 16:58
Pisałem odnośnie rynku, nie architektury. Oba z tych miast nie mają tego.
filip pisze: ↑18 lis 2021, o 17:14
Szczecin ma rynek, ale jest on co najwyżej mierny.
Szczecin nie ma starego miasta, bo zostało zmiecione z powierzchni ziemi w czasie nalotów dywanowych, przeprowadzonych w 1944 i 1945 przez RAF i AAF (siły powietrzne aliantów,
naszych aliantów). Bombardowano nie tylko port i stocznię, położone na wyspach odrzańskich, ale także Śródmieście (np. na
Paradeplatz ocalały
trzy budynki), Stare Miasto, Pomorzany, Niebuszewo, Gocław, Stołczyn, Skolwin... szkoda gadać. (Od)budowa Podzamcza, prowadzona w latach 60-tych i 90-tych, przyniosła więcej szkód niż pożytku, a przecież tej koszmarnej retrowersji z lat 90-tych (koszmarniejszej niż ta w Elblągu, bo paradoksalnie pomieszanej z rekonstrukcją) nie można zrzucić na karb „komuny”. Jak się stoi na Rynku Siennym, to człowiek zaciska oczy i pięści. Straciliśmy piękne, choć (po)hanzeatyckie, stare miasto.
Łódź, podobnie jak Szczecin, jest miastem XIX-wiecznym. Na początku XIX w. Szczecin liczył jakieś 15 tys. mieszkańców z okładem (z czapy piszę, więc mnie nie ścigajcie), zaś rozwój Łodzi przypada dopiero na lata doby Królestwa Polskiego (przez złośliwców nazywanego
Kongresówką); liczba mieszkańców Łodzi wzrosła do szczecińskich 15 tys. gdzieś tak w połowie wieku. (W 1830 liczba ludności Kalisza wzrosła do 10 tys.). Wbrew pozorom Łódź to nie jest miasto ustawione wzdłuż traktu piotrkowskiego, tylko dość rozmyślnie zaprojektowane miasto fabryczne, choć z tego fabrycznego powodu (i z powodu braku należytej opieki państwa) pozbawione spektakularnych realizacji, jak choćby Pier Head w Liverpoolu (z którym Łódź tak lubi się porównywać). Ale mamy w Łodzi i Stare Miasto, i Nowe Miasto, Górny Rynek, Zielony Rynek i inne rynki...
Ciągłe wypominanie Kaliszowi pięknoty jego Nowego Miasta z Głównym Rynkiem jest nieco (filip, ale proszę, nie obraź się) średniomiasteczkowe, by nie rzec wprost, że małomiasteczkowe. Główny Rynek w Kaliszu robi wrażenie, jeśli zestawimy go z rynkami w Sieradzu, Jarocinie czy Ostrowie Wlkp., ale co począć, jeśli porównamy go z Rynkiem i pl. Solnym (rynek główny i pomocniczy) we Wrocławiu, z Rynkiem Głównym i Małym Rynkiem w Krakowie, z Długim Targiem i ul. Długą w Gdańsku? W Kaliszu nie ma rynku pomocniczego, możliwość jego wykreowania na tzw. pl. św. Stanisława zaprzepaszczono w czasie odbudowy miasta... i już po herbacie. Zaś koncepcja i realizacja przebudowy Plant (
vide fontanna i pomnik), ul. Zamkowej i ul. Śródmiejskiej każe spodziewać się najgorszego, tzn. całkowitej banalizacji wnętrz urbanistycznych zespołu daw. pl. Zamkowego i pl. Jana Kilińskiego, za którą zapewne pójdzie całkowite zniszczenie XIX-wiecznego charakteru wnętrza urbanistycznego Nowego Rynku (i tak już zdemolowanego przez zniesienie ul. Taborowej i wystawienie postmodernistycznego monstrum w postaci Galerii „Tęcza”). O planowanej „rewitalizacji” Głównego Rynku i tych korowodach z dziurellą nic nie napiszę, bo nie potrafię, bo nie mam na to po prostu siły. (
Podziwiam Maćka Błachowicza, że ją wciąż ma).
Natomiast porównywanie rynków w Kaliszu, Szczecinie i Łodzi nie ma szerszego uzasadnienia, bo przede wszystkim należy wziąć pod uwagę skalę tych trzech miast. Szczecin – biorąc nawet pod uwagę skalę miast niemieckich – to miasto rozległe, z dzielnicami pozaśródmiejskimi oddzielonymi od siebie zespołami parkowymi, projektowane z niemiecką precyzją i konsekwencją, ze znakomitym wyzyskaniem warunków naturalnych, z wyraźnym podziałem ról i zadań, jakie poszczególne dzielnice pełnią w organizmie miejskim, i skomunikowaniem ich koleją miejską. W Szczecinie
Heumarkt nie miał ani charakteru śródmiejskiego, ani tym bardziej reprezentacyjnego, był małym rynkiem, na którym handlowano sianem, a później mydłem i powidłem (choć w rynku znajdował się budynek giełdy) aż do II wojny światowej, kiedy Rynek Sienny przestał istnieć (w Kaliszu targ na Nowy Rynek przeniesiono w 1872). W Szczecinie obszar średniowiecznego miasta w murach nie pokrywał się z reprezentacyjnym dziewiętnastowiecznym śródmieściem, położonym wyżej, na skarpie odrzańskiej. W Łodzi jest podobnie: Nowe Miasto, założone obok Starego Miasta w 1821, leży dziś na północnym skraju śródmieścia, nieco senny Rynek Nowego Miasta (ob. pl. Wolności) nie jest centralnym punktem miasta (jest nim tylko z historycznego punktu widzenia; Stary Rynek to już w ogóle „gdzieś pod Zgierzem”), nadto eklektyczne pałace fabrykanckie przy ul. Piotrkowskiej nie były wznoszone na Nowym Mieście, tylko już na Łódce. Sądzę, że dla łodzian centralnym punktem miasta jest dziś skrzyżowanie ul. Piotrkowskiej z daw. Trasą W–Z, czyli jakieś 2 km na południe od pl. Wolności. O skali dziewiętnastowiecznego miasta w Łodzi świadczy sama tylko ul. Piotrkowska: ponad 4 km.
W Kaliszu jest dalej po średniowiecznemu, centralny punkt miasta to wciąż (nieco senny) Główny Rynek, rynek (niewielkiego przecież) miasta w murach. Próby przeniesienia śródmieścia poza Nowe Miasto nie powiodły się ani w 1 poł. XIX w. (al. Wolności), ani w 2 poł. XIX w. (Nowy Rynek na Piskorzewiu), ani nawet w dwudziestoleciu międzywojennym (dom Kowalskiego na Wrocławskim Przedmieściu). Na przestrzeni 300 lat, tj. od wzniesienia zespołu jezuickiego aż do budowy teatru i ratusza (tych spalonych w 1914), w mieście wzniesiono tylko
dwie budowle monumentalne: Pałac Trybunalski i pałac Komisji Wojewódzkiej Kaliskiej, i to tylko dlatego, że Kalisz był stolicą województwa. Czy jakiekolwiek założenie urbanistyczne w Kaliszu można porównać do
Hakenterrasse (ob. Wały Chrobrego) w Szczecinie, czy jakiekolwiek założenie ogrodowe w Kaliszu można porównać do parku na Julianowie w Łodzi? Dlatego z tą pięknotą Kalisza, o której piszecie wyżej, to bym nie przesadzał. Miłość nie powinna być chyba ślepa.
Poza tym uważam, że Ostrowiec należy zburzyć.