Wiedziałem, że padną takie argumenty?
A patologia to już klasyka. Te argumenty to typowe myślnie o własnym tyłku, oczywiście. A gdzie dobro ogóle społeczeństwa. Pisałem o ekonomii, czyli kosztach w podłaczaniu mediów, czy budowie dróg. Pisałem o zabieranych w tysiąch ha pól uprawnych, łąk, i dzikich cennych przyrdniczo terenach. Te tereny juz nie będę rodziły płodów, a więc na pozostałych będzie trzea zwiększyć wydajność. A jak poprzez większe nawozenie i większa ilość środków ochrony roślin. Jak wspomniałem coraz trudniej znaleźć miejsce, gdzie nie ma domków, aby można podziwiać rodzime krajobrazy. Wiele zwierząt tych rzadkich bardziej płochliwy ucieka w inne majesca, co skutkuje utratą bioróżnorodności. No, ale co tam, pies sobie może pobiegać ogródku.
Olbrzumia ilość powstającyh domków wiąze się to chaosem urbanistycznym, a i poziom budowanych domow to bardzo często katusze dla oczu. Rosnaca lawinowo liczba samochodów dla mieszkających na przedmieściach.
Odpowedź mi na te zarzuty, a nie to co napisałeś. Po to wygląda jakbyś nie widział nic poza czubkiem własnego nosa. Nie zrozum mnie źle, ale ludzie mają gdzię jaki wpływa ma rozlewanie się miasta. Liczy się tylko to, że JEST IM DOBRZE. A reszta niech się wali i pali. Gdzie tu troska o dobro narodwe jakim jest ziemia uprawna, przyroda, czyste powietrze. No i ekonomia do diaska.
Rozumiem, że domkach jednorodzinnych nie ma patologii? A życie to istne raj, nie ma koszących trawnik z rana sąsiadów, pewnie też się nie drą. Jak się dra w domu to nie słychać, ale na własnym podwróku też mogę drzeć. Nie ma kłótni sąsiedzkich, bo skądże. No i ten czyste powietrze, które jest dzięki ogrzewani domów węglęm, czy śmieciami krąży nad osiedlami domków jednorodzinnych. Marzenie.
Ja sie bawiłem na podwórku z kumplami i jakoś żyje jak wielu moich znajomych. Tekst z grille pominę, bo az brak mi słów.
No i ta monotonia, chyba bym umarł, ale to akurat osobiste odczucie.