milo pisze: ↑9 lut 2023, o 00:04
Wy się nie martwcie o to jak się on prezentuje, wy się martwcie o kolejną ewaluację.
Jeśli prof. Wojtyła zostanie wybrany na rektora na kolejną kadencję, o kolejną ewaluację nie martwiłbym się. Bo rozumiem, czytając projekt ustawy oraz ustawę Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce, pierwsza kadencja rektora uniwersytetu będzie liczona od r.a. 2023/2024 i w związku z tym prof. Wojtyła będzie mógł zostać wybrany na rektora (czego jemu i Kaliszowi należy chyba życzyć) na dwie kolejne „nowe” kadencje. Panie milo, dobrze rozumiem?
Bo sądzę, że prof. Wojtyła to człowiek (jeden z nielicznych ludzi w Kaliszu), któremu
zależy, zależy w ogóle i zależy na Kaliszu, i do „kategorii naukowej A+, A albo B+ w co najmniej 6 dyscyplinach naukowych lub artystycznych” (cytuję za ustawą z 2018) w terminie wyznaczonym w projekcie ustawy (czyli do następnej ewaluacji) doprowadzi. Myślę jednak, że w tej sprawie trzeba niestety brać pod uwagę różne ewentualne zmiany proceduralne, które mogą nastąpić po najbliższych wyborach parlamentarnych (jeśli PiS je przegra, a chyba się na to przygotowuje), łącznie z wycofaniem programu ewaluacji szkół wyższych, krytykowanym
koniec końców przez samego min. Czarnka. No ale co wtedy, to już naprawdę nie wiem (trzeba by może zapytać min. Gowina, bo to on chyba to wszystko obmyślił).
Przymiotnikowy uniwersytet w Radomiu (który prowadzi studia na kierunku lekarskim od r.a. 2017/2018, a który nie posiada prawa do doktoryzowania w dziedzinie nauk medycznych lub dziedzinie nauk o zdrowiu), pierwsze prawo do nadawania stopnia naukowego doktora uzyskał w 1993 (!), a pierwsze prawo do nadawania stopnia naukowego doktora habilitowanego w 2009 (odpowiednio: ekonomia oraz budowa i eksploatacja maszyn; ostatnie prawo, prawo do habilitowania w zakresie sztuk pięknych, uzyskał w 2018), a łącznie (chyba, bo trudno to wszystko na szybko w internetach wyśledzić) praw ma
sztuk 8 (to akurat podaję za POL-onem, więc inaczej być nie może; ale to już według nowej klasyfikacji). Przykład Radomia pokazuje, jak daleko nam do...
Radomia. Uniwersytet Humanistyczno-Przyrodniczy im. Jana Długosza w Częstochowie ma łącznie
9 praw w 4 dziedzinach, Uniwersytet Przyrodniczo-Humanistyczny w Siedlcach ma łącznie
10 praw w 4 dziedzinach, Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy ma łącznie
14 praw w 5 dziedzinach, Uniwersytet Opolski ma łącznie
22 prawa w 4 dziedzinach, Uniwersytet Zielonogórski ma łącznie
24 prawa w 4 dziedzinach, Uniwersytet Rzeszowski ma łącznie
25 praw w 6 dziedzinach, Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie ma łącznie
38 praw w 8 dziedzinach... To tylko te młodsze i mniejsze uniwersytety, starszych i większych nie będę pisać, po co się dołować.
milo pisze: ↑9 lut 2023, o 00:04
Może takie są zasady nazewnictwa (...).
Nic nie wiem o „zasadach nazewnictwa” uniwersytetów.
Z językoznawczego punktu widzenia nazwy uniwersytetów to chrematonimy, a to też są nazwy własne (kategorii nazw własnych jest całe multum), więc każdy nazywa sobie swój uniwersytet tak, jak chce. Jest kilka(naście) artykułów naukowych poświęconych nazwom polskich instytucji naukowych, nie tylko uniwersytetów, i wszystkie one mają charakter deskryptywny (opisują zjawisko językowe), a nie normatywny (nie wskazują prawideł, reguł, zasad, którymi należałoby się kierować, nadając uniwersytetowi nazwę). Zatem każda społeczność akademicka, społeczność lokalna (i co tam jeszcze) nazywa sobie swój uniwersytet opierając się jedynie na własnej kompetencji językowej (rozumianej szerzej niż ma to miejsce w gramatyce generatywnej, bliższej pojęciu wyczucia językowego). Były co prawda próby wytłumaczenia, dlaczego uniwersytet w Białymstoku nazwano 'Uniwersytet w Białymstoku', a nie 'Uniwersytet Białostocki', ale (moim zdaniem) autorzy dochodzili do (nieco) absurdalnych wniosków, np. że postąpiono tak dlatego, żeby skrótowiec (UB) nie kojarzył się z Urzędem Bezpieczeństwa (UB), choć może rzeczywiście, biorąc pod uwagę rok nadania uniwersytetowi nazwy (1997), skrótowiec ten przez ogół polskiego społeczeństwa właśnie tak mógł być odczytywany (ale, z drugiej strony, 'urząd bezpieczeństwa' to była potoczna nazwa Komitetu do spraw Bezpieczeństwa Publicznego); (moim zdaniem) bliższa prawdy jest teza, że chrematonim 'Uniwersytet w Białymstoku' utrwalił się dlatego, że ludziom nie chciało się mówić „Uniwersytet Warszawski, filia w Białymstoku” i mówili prościej, komunikatywniej „uniwersytet w Białymstoku” (tu funkcje języka się kłaniają), a być może o filii Uniwersytetu Warszawskiego w Białymstoku mówiono tak zwłaszcza na uniwersytecie w Warszawie, by odróżnić uniwersytet (Uniwersytet Warszawski w Warszawie) od uniwersytetu (Uniwersytetu Warszawskiego w Białymstoku). W Kaliszu mamy chyba podobny kłopot (przynajmniej ja mam), kiedy w języku formalnym trzeba napisać lub powiedzieć 'Wydział Pedagogiczno-Artystyczny Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu w Kaliszu', co z semiotycznego i pragmatycznego punktu widzenia przeczy (oczekiwanej) racjonalności komunikowania (się). (Właśnie zauważyłem, że piszę nie na temat, bo nie o nazwie
uniwersytetu w Kaliszu przecież).
Jest już późno, piszę bzdury, zatem: Dobranoc.