Przepraszam, że zajmę miejsce (i być może wasz czas), ale chyba nie rozumiecie tego, co ja piszę. A piszę, że... i teraz postaram się szerzej, ale krótko.
...że pogranicze Wrocławskiego Przedmieścia i Ogrodów (i Podgórza) jest trudne do rozwiązania, ponieważ zostało sknocone dwa razy. Po raz pierwszy w latach ca 1906--14, kiedy fabryczne grunty Meissnera blokowały wylot ul. Kościuszki (do 1917 Nowo-ogrodowskiej), która przez to jest nierówna, niesymetryczna, rozbita na dwa odcinki, bo wcześniej była "niecała" (jak ul. Niecała), a nawet po jej przedłużeniu biegła donikąd, bo przecież urywała się na granicy gruntów wsi Ogrody (tam nawet drogi polnej czy narolnej nie było). Skomunikowana była przez ul. Towarową i most na rzece z ulicami Wodną i Ciasną (która ciasną jest i była), a nieco później przez przebitą ul. Kopernika z ul. Dobrzecką (teraz ul. Harcerska). Więc ruch między południowym Piskorzewiem i Wrocławskim Przedmieściem odbywał się właśnie ul. Towarową. Po raz drugi ten obszar został sknocony ca 1952--56, kiedy przerzucono most w ciągu ul. Szopena, nieco szerszej niż ul. Ciasna, ale na lewym brzegu rzeki ul. Szopena została poprowadzona przez podwórze dawnej Szkoły Handlowej (bo przecież elegancka fasada II LO jest zwrócona do ul. Szkolnej, a nie do ul. Szopena) i na tyłach fabryki Danzigera. Po zniesieniu m. Meissnera ul. Towarowa stała się ślepa, w dodatku, a
to w tym wszystkim najważniejsze, na lewym brzegu rzeki nie ma ulicy (na prawym brzegu jest ul. Wodna). Więc jedynym ratunkiem dla tych kwartałów jest
wytyczenie szerokiego ciągu pieszego na lewym brzegu Kanału Rypinkowskiego, na Wale Staromiejskim (który w tym miejscu wałem jest tylko z nazwy), od m. Reformackiego do ul. Towarowej, a optymalnie nawet do ul. Szopena. Tam należało zrealizować (dawno zaprojektowany) ciąg handlowo-usługowy (przecież Prosna w końcu kiedyś przestanie śmierdzieć), możemy go szumnie nazwać bulwarem. A tego nie zrobiono. No nie zrobiono!
To tyle o rozwiązaniach urbanistycznych. O "chodniku" już pisać nie będę, bo to już chyba jest jasne.
Problemem Kalisza jest to, że niemal w każdym miejscu miasto jest "odwrócone plecami" do rzeki. Jedynymi ulicami nadrzecznymi są/były ulice Babina i Nadwodna, wytyczone dzięki staraniom namiestnika królewskiego gen. Józefa Zajączka, ale one nadrzeczne już nie są, i ul. Kazimierzowska, która teraz podobno została obsadzona topolami (!?), które przecież za kilka lat zasłonią malowniczą pierzeję tej ulicy, i ul. Wodna, biegnąca w omawianym obszarze (a ta ulica jest tak zapuszczona, że chyba tylko turpiści nie brzydzą się tamtędy chodzić).
Ale tu na Inwestycjach dyskusja toczy się nie o tym jak zabudować wyżej wspomniany kwartał miasta, a tylko o tym, żeby go zabudować. Tak jakby zabudowanie, nawet od czapy, było jakimś sukcesem (czyim, dewelopera?). Ludzie kochani, przecież te Antczakowe budy przyparte do rzeki będą stały już na zawsze, no pewnie jakieś 200 lat na bank, i z planów ucywilizowania tego brzegu rzeki nic już nie zostało. Czy wy tego nie widzicie?
No bo chyba nie widzicie.
Dobranoc.