damianero pisze: ↑30 sty 2022, o 15:05
Nie jestem Kaliszaninem, natomiast o odbudowie miasta pisałem magisterkę i mam jakąś słabość do tego miasta.
Faktem jest, że niewiele osób wie, że urbanistycznie i architektonicznie to perełka w polskich warunkach.
Chodzi o tę pracę magisterską, tak?
https://repo.pw.edu.pl/info/master/WUTb ... 467ccd42d/
O tym, że odbudowa Nowego Miasta i Wrocławskiego Przedmieścia w Kaliszu to „perełka” w dziejach polskiej architektury i urbanistyki, wiadomo tylko w Instytucie Sztuki Polskiej Akademii Nauk, na Politechnice Warszawskiej i w Kaliskim Towarzystwie Przyjaciół Nauk (kogoś pominąłem?). W ośrodku warszawskim sprawie odbudowy Kalisza poświęcono wiele uwagi i mam tu na myśli nie tylko konkurs rozpisany w 1915 przez tamtejsze Koło Architektów i późniejszą troskliwą pieczę, jaką nad odbudową sprawowało w dwudziestoleciu międzywojennym kilka ministerstw, ale także (a raczej przede wszystkim) żywe zainteresowanie odbudową Kalisza w warszawskim ośrodku naukowym, jakie ma miejsce po wojnie (tej drugiej), że wymienię tylko nazwiska prof. Teresy Zarębskiej i prof. Małgorzaty Omilanowskiej. Tymczasem sprawę „rewitalizacji” (a powinno być: rewaloryzacji) powierza się dziś Politechnice Poznańskiej (gdzie nikt nic o Kaliszu nie wie) i poznańskiemu oddziałowi Stowarzyszenia Architektów Polskich (gdzie nikt nic o Kaliszu nie wie), czego owocem są dwa konkursy architektoniczno-urbanistyczne (2019, 2021), a owocami owocu realizowane teraz projekty, które w brutalny sposób
banalizują,
trywializują i
infantylizują (jp, możesz do mnie strzelać, zdania nie zmienię) wnętrza urbanistyczne na Nowym Mieście, Warszawskim Przedmieściu, Wrocławskim Przedmieściu i Piskorzewiu, w wyjątkowy przecież sposób przemyślane i niezwykle starannie ukształtowane w 19. i 20. stuleciu. (Nad tym, co uczyniono z Nowym Rynkiem w 1973 i 2011, ubolewałem już tu niejednokrotnie). W efekcie otrzymaliśmy (a będzie tego jeszcze więcej)
jakieś Paramount najgorszej małomiasteczkowej brzydy, które jako żywo przypomina deptaki w nadmorskich i podgórskich wsiach letniskowych, na dodatek okraszone szewczykami, żabami, donicami, pompami, latarenkami, ławeczkami i gadającymi drzewami (o pomyśle ustawiania w mieście lalek Szrajera nie będę się rozwodzić, bo to już imaginacja godna „dziurelli”).
W ten oto sposób, i to na własne życzenie i ku własnej uciesze, tracimy dziedzictwo kultury równe temu w Lublinie, Zamościu, czy Gdyni.
Mam dosyć tego miasta, Czerwono-czarnej mafii. (T.Love, „King”, 1992)
Tu są wInwestycje.pl, heheszki się skończyły. (14 czerwca 2020)